Archiwum grudzień 2004


gru 11 2004 tak to pisze edziu
Komentarze: 1

"Się patrzy w ogień zwyczajnie naturalnie, się nie tęskni, się nie dyszy w kosmos nieprzenikalnie, się nie lęka się poczytalnie i niepoczytalnie, się nie cierpi w proch ścieralnie, w ruinę, w obłęd obracalnie.Się zrozumiało. Się rozumie. Się za daleko szukało tej kryształowej kuli,co chowa odpowiedzi na dwa, trzy pytania. Na jedno pytanie. Na wszystkie pytania. Się jej nie tam, gdzie była szukało. Się jej nie tam, gdzie jest,szukało. Się jej w bezgranicznych przestworzach szukało. Daleko. Zadaleko. O wiele za daleko. O całą odległość. O cały dystans. O cały kosmos. Się błądziło. Gdzie indziej ona była. Nie tam. Dużo bliżej.Jeszcze bliżej. Najbliżej. Tu ona była. Nie trzeba było jej szukać. Tu ona jest. Każda własna głowa nią jest. Własna mała biedna głowa. Już nie biedna. Już nie mała. Już nie własna. Już nie głowa.Otworzyła się głowa na oścież półkule i wyrzuciła z siebie, wydaliła wszystko, czym była nabijana,zapijana,zabijana przez czterdzieści lat, przez czterysta lat,przez cztery tysiące lat, przez cztery miliony lat, przez cztery miliardy lat, i zrobiło się strasznie, bardzo strasznie, bardzo straszliwie, najstraszliwiej,przerażająco wstrząsająco zatrważająco, zamarło serce, bo zrobiło się pusto, całkiem pusto, wielkie spustoszenie, wielka czarna dziura- i oto przyszło to inne, wszystko przyszło, wszystko,bo zrobiło się dlatego miejsce, i to przyszło, i zmieściło się wszystko, dokładnie się zmieściło, wszystko się zmieściło, wszystko to inne, to nieznane, to niewyobrażalne, to niewypowiedziane.To jest. To jest śpiew. To nie echo. To jest, ech! To się nieustannie staje jest. To się wciąż od nowa staje nowe jest. To jest wieść. To się wciąż od nowa staje nowa wieść. To nie wiersz. To nie sidła. To nie sieć.To poezja. To nie słowa. To nie ta mowa. Ta tu mowa- niemowa. Ta tu mowa- literaturowa. To nie literatura. To nie fabuła. To fabuła rasa. To się nie da napisać. To się nie da namalować. To nie coś. To nie ktoś. To niezłomny los. Ciągle nowy niewymowny los niezłomny. To jest wszystko.To w sam raz. To jest radość.To jest pełność. To jest całość. Cała jaskrawość. Cudne manowce. Kropka nad ypsylonem. Zjawa realna. To rzeczywistość. To oczywistość. To jest teraz. Wieczne teraz. To nie czas. Gdzie jest czas? Czy kto pyta? Nikt nie pyta. Się nie pyta. Się nie hałasuje. To jest śpiew. Ciszy śpiew. To nie handel. To nie klatka. To jest ptak. To jest fakt. To nie miraż. To nie majak. To jest hamak. To jest harfa. To harmonia. To porządek. To jest ład. To nie ja. Ja to jad. Ja to wąż. Ja to rak. Edmund Szerucki- rak. Janek Pradera- rak. Ja Michał Kątny- rak. Edward Stachura, który nas trzech wymyślił (on, co go też wymyślono, przy jego jednocześnie niezastąpionej pomocy) - potrzykroć rak. Umarł rak. Umarł rak na raka. Ja umarło. Położyło sobie kres. Koniec biografii. Koniec bibliografii. Koniec biobibliografii. Koniec biobibliobleblemafii. Nie ma ja. Się jest. Się jest stanem. Nie panem. Ani nad innymi panem, ani sobie panem. Żadnym panem. Koniec z panem.Z panem amen. Się jest stanem. Się jest duch. Teraz dopiero. Nigdy przedtem. Przedtem się to muskało. Przedtem się o to ocierało się.Wtedy, kiedy nie było ja. Kiedy nie było: mój moja moje. Bardzo rzadko.Bardzo od czasu do czasu. W tych przerwach od czasu do czasu. W tych przerwach od ja do ja. Bo ja to czas. Ja to wąż. Ja to rak. Rak umarł na raka. Wąż umarł od własnego ukąszenia. Czas umarł na czas. Ja umarło na ja. Nie ma ja. Się jest. Się jest się. Się jest duch. Się jest nikt."

Edward Stachura

 

hmm... jak tak sobie to przeczytałam to sobie myślę... 'gościu był nieźle wstawiony'... jakieś 5,5 promila chyba... bo co to ma być za tekst??... nigdy większej głupoty nie czytałam... a co kto o tym sądzi?

ramzesik : :
gru 07 2004 guoy
Komentarze: 0

new miesiąc... new notka...

tak jak dziś to dawno leniwa nie byłam... ale się skupię i coś ładnego naskrobię... aby tak w tym grudniowym czasie tu bardziej tak jakoś przyjemnie było... heh... matura już tuż tuż... a ja na nią ni w ząb... no ale nie rozwodźmy się na takie przyziemne tematy... może coś bardziej nietypowego... heh... ale cóż jest orginalnego? może by tak...

oto co ostatnio przeczytałam...

""Znalazłem zgrabne ujęcie istoty seksu, kopulacji. Te ruchy frykcyjne mają swoje wytłumaczenie.
Pocieranie bursztynu papierem powoduje rozdzielenie się ładunków elektrycznych i naładowanie obu ciał. Tak samo pocieranie ciałami podczas kopulacji czyni nas na codzień mężczyznami i kobietami. Sex rozdziela ładunki męskie i żeńskie, generuje różnicę potencjałów. Daje energię do życia.
Ciekawe czy właśnie taki był prapoczątek - pomieszanie ziemi i nieba, w chwili Stworzenia rozdzielone i ograniczone do seksu. Czy rym fal na brzegu morza nie jest jedną wielką pieszczotą?

Seks = energia = mc2.""

heh... czy więc z tego wywodu wynika, że ludzie którzy nie uprawiają seksu lub, jak kto woli, nie seksują, nie mają określonej płci?... to kim jest wtedy taki osobnik?... bezpłciowcem czy obopłciowcem? A skoro uprawiający seks ludzie wytwarzają energię elektryczną [przeca są tam ładunki] to czy można ich nazwać bateriami? hehe... takie swoiste dynamo... tylko podłączyć telewizor i ma się zapewnione kino nocne...
odchodząc od tematu... czy takie źródło energii byłoby wydajne? a jakby można było magazynować tak wytworzoną energię?... może jakieś seksakumulatory...?

ramzesik : :