maj 11 2004

Bez tytułu


Komentarze: 3

no i zostałam sama... wszyscy sobie poszli... nie ma z kim nawet sobie pogadać... na co mi język, jak nie mogę robić z niego użytku...? aaaaa, nieważne...

dzień był taki cudny, w całej swej okazałości, że chyba nic nie jest tego w stanie zmienić... właściwie to zaczęło się wczoraj... chwila, czy to może było już dzisiaj?... a zresztą nie pamiętam... znaczy niech będzie tak: z wczoraj na dzisiaj... co to było, to już nieistotne... zresztą jak ktoś zapyta to i tak nie odpowiem... chyba nie jestem w stanie... tzn. nie byłam w stanie... tzn. nie będę w stanie... mniejsza o to... ale ważne, że jest/było dobrze...

a jeśli chodzi o dzisiaj... no to sprawa ma się tak... zaczęło się pięknie... słoneczko świeci... promienie porannego słońca budzą świat, co za tym idzie, również mnie, do życia... znaczy się wstaję... wspaniale cieplutko... wychodzę sobie na balkonik pooddychać świerzym powietrzem, normalnie sielanka... ha, pech chce, że dzwoni telefon... idylla się kończy... okazuje się, że jak zawsze w takich momentach to była pomyłka... widocznie musi to być znak... [nie jestem przesądna, ale jak idzie o rzeczy dobre, to nawet telefon może robić za dobry omen]... idę coś zjeść... lekkie śniadanko, by nie obciążać niepotrzebnie umysłu... [znaczy się kanapki mieszczą się na jednym talerzu]... do tego raczę się herbatą-wrzątek... [tak się zamyśliłam, że poparzyłam sobie język]... ale myślę sobie, że nic nie jest w stanie zniszczyć mojego dobrego humoru... idę sobie do kompa... [nie mylić z netem]... otwieram dokumenty... czytam... [konkretnie to co napisałam wczoraj]... tzn. esej z języka polskiego... wydał mi się płytki... napisałam więc go od początku... tak, teraz znacznie lepiej... normalnie jestem z siebie dumna... potem... [niech tu nastąpi chwila przerwy]... wieczór... uwówiona wizyta u doktorka... ortopedy... czekamy na niego prawie ponad pół godziny... ale ciągle myślę pozytywnie... zero nerwów... no i co się okazuje... wspaniale... to następnym razem widzicie mnie bez kul...

czyż życie nie jest cudowne...? jest...

weny nie starczyło no wczorajszy temacik... więc może innym razem...

P.S. :)) 

ramzesik : :
MICHAŁ
13 maja 2004, 07:11
:)
12 maja 2004, 19:23
ja wnic nie grałam... więc nie wiem czy wygrałam... po prostu miałam dobry dzień...
MICHAŁ
12 maja 2004, 12:25
No i widzisz? Wygrałaś :) Smutek można pokonać. Wystarczy tylko rozejrzeć się wokół i zobaczyć, że życie jest jednak całkiem niezłe :) Carpe diem!!!!!!!

Dodaj komentarz