kwi 09 2004

...


Komentarze: 11

Niebezpieczny zwrot zaczyna się od tego, że przestaje się kochać innych, a kończy się na tym, że nie znajduje się już w sobie nic godnego miłości... Zastanawia mnie jednak to, czy wspomniany zwrot można w jakiś sposób odwrócić??... Czy można nie zatracić własnej godności?? Czy pomimo złości i nienawiści do innych, wciąż można tolerować samego siebie??



ramzesik : :
18 kwietnia 2004, 12:34
hmm, sama nie wiem... może ciut zamieszałeś, ale w sumie to myślę, że wiem o co ci chodzi... ale mimo to... i tak nikt nie wie, co nas tam czeka...
MICHAŁ
18 kwietnia 2004, 09:34
Jestem na razie na takim etapie, że niektórych rzeczy jeszcze nie umiem wytłumaczyć... Przynajmniej jeszcze nie... Zwyczajnie czuję, że tak jest. Jak to pisał Mickiewicz: „czucie i wiara silniej do mnie mówi...”. Inna sprawa, że akurat w tym kontekście chyba nie miał racji. Ale ja czuję, że coś jednak w tym jest. W sumie jak na razie słyszałem jeden argument przemawiający za tym, że coś tam jest... Człowiek osiąga maksymalną sprawność fizyczną gdzieś koło 20. Potem ona spada i się kiedyś umiera... Za to „sprawność duchową” zdobywa się przez całe życie. I byłoby trochę bez sensu i aż zbyt tragiczne, gdyby człowiek akurat w tym momencie musiał umrzeć na wieki. To trochę tak, jak z płodem. Rosną mu ręce i nogi w łonie matki, i gdyby poród miał po prostu zakończyć się śmiercią, to byłoby bez sensu. Tak samo wiara może się wydawać bez sensu, ale rozwijamy się duchowo przez całe życie dlatego, że tam coś jednak jest po drugiej str
MICHAŁ
17 kwietnia 2004, 22:36
Powoli do tego dochodzę... Ale jeszcze nie umiem wytłumaczyć niektórych rzeczy... Przynajmniej jeszcze nie. Po prostu czuję, że tak jest. Nie wiem, jak Ci to przekazać... Skomplikowane jednak jest to wszystko. Zastanów się nad zakładem Pascala :) Zyskać można wszystko, a stracić mało. W Twoim wypadku zresztą chyba i tak nie masz specjalnie dużo możliwości...
17 kwietnia 2004, 17:08
ty ciągle piszesz tutaj w perspektywie wieczności... mój umysł aż tak daleko nie sięga... przynajmniej jeszcze nie... dla mnie jest ważne to co jest teraz... a nie to co będzie potem... bo zwyczajnie nie wiem co będzie...
MICHAŁ
17 kwietnia 2004, 13:35
Spokojnie... Od grawitacja nie jest taka straszna... :) W ogóle w perspektywie Wieczności to wszystko jest jakieś mniej straszne :) W końcu w porównaniu z nią nasze życie to tylko chwila... Można sobie w końcu trochę powalczyć, żeby zrozumieć, po co żyjemy. Życie na Ziemi właśnie po to jest. Żeby zrozumieć sens naszego istnienia i nauczyć się kochać. I to nie jest chyba straszne... :)
16 kwietnia 2004, 22:45
sama nie wiem...
MICHAŁ
15 kwietnia 2004, 16:48
Na to by wyglądało. Z niektórymi rzeczami trzeba walczyć, żeby je pokonać. Po prostu tak już jest. To tak, jakbyś pytała, czy grawitacja na pewno musi istnieć. Musi, bo inaczej ten świat widocznie nie może być skonstruowany. Ale świadomość, że tak jest, nie jest chyba specjalnie dołująca?...
13 kwietnia 2004, 21:50
musi??
MICHAŁ
13 kwietnia 2004, 15:06
Tak to już musi być... 2 Tm 2,3 :)
12 kwietnia 2004, 16:07
ach te walki...
MICHAŁ
11 kwietnia 2004, 06:10
Można. :) Nienawiść na szczęście jest do pokonania. Z tym można walczyć. Wystarczy chcieć. Dowiedzione eksperymentalnie ;)

Dodaj komentarz