kwi 18 2004

...


Komentarze: 7

Ostatnio piszę mało, bo zwyczajnie mam tego wszystkiego tak już dość, że nawet pisać mi się nie chce... No ale, w jakimś tam przypływie nagłego olśniania, może coś sklecę...

Więc tak... Zastanawia mnie od jakiegoś czasu jedna, konkretna rzecz... Dlaczego ludzie, bez większego zastanowienia, za najważniejszą wartość, podają miłość??... Już nawet nie wnikając, do czego, kogo... Sądzę, że istotnie jest to ważne, ale czy aby na pewno najważniejsze... hmm, przecież, czegoś co przynosi rozczarowanie, złość itd. nie można chyba nazwać najważniejszą rzeczą na świecie... No ale, jest druga strona medalu... Czasem [żadko co prawda, ale niektórzy to mają szczęście takie jakieś wrodzone] daje się poznać jako faktycznie coś miłego, dobrego... Jeśli jednak jakaś wartość, nie daje szczęścia, no ale jednocześnie nie daje też nieszczęścia... Tzn. tak to łączy... To czy można, z całą stanowczością stwierdzić, że jest najważniejsze na świecie, pomimo tych cech nieważnych... Jak dla mnie to jest zbyt mało... Gdy bowiem jest jakaś, choćby najmniejsza, niepewność... To nie ma już mowy o pewniku... Co najwyżej można się łudzić, że może jednak, jakimś tam cudem, to coś, czym jest miłość, okaże się kiedyś tam, czymś, bez wszelkich wątpliwości, ważnym... Bo najważniejszym to nie będzie chyba nigdy...

Najważniejsza, ponad wszystko, to jest prawda... Nawet jeśli boli, to i tak jest lepsza niż życie w niepewości, kłamstwie... hmm, ja lubię wiedzieć wszystko, nawet jeśli potem jestem z tego powodu przybita, nawet jeśli mnie to dogłębnie zrani, sprawi, że już nie mam ochoty żyć... To i tak wolę prawdę... Ponad wszystko, za cenę wszystkiego... Dla prawdy mogę znieść i przecierpieć wiele... To ona daje prawdziwy sens, jej poznanie jest nieocenione...

Z prawdą wiążą się obietnice... Raz dane słowo, przyżeczenie nigdy nie powinno być zapomniane, przemilczane... Trzeba o tym wiedzieć zawsze, przez cały czas dąrzyć do tego aby go dotrzymać... Nie można od takich spraw uciekać... Nie można słów rzucać na wiatr, nigdy, ale to przenigdy uznawać ich za mało istotne i nie ważne... Jedynie pełna stanowczość i konsekwencja własnych decyzji może przynieść spełnienie danej obietnicy... Sczególnie wtedy gdy ktoś taką obietnicę uważa za niezwykle istotną, wręcz priorytetową... Zwłaszcza wtedy należy robić wszystko, aby nie zawieść danego słowa...

ramzesik : :
20 kwietnia 2004, 15:00
ja tam historii tego Alfa, Elfa, czy jak mu tam szło też nie znam dokładnie, bo też nie czytałam tego... ale i tak... sądzę, że kłamstwo, nawet w słusznej sprawie [np. ojczyzna], jest jedną z najgorszych rzeczy... jak już pisałam Prawda jest najważniejsza... ale chodzi mi raczej o bycie w zgodzie z samym sobą... jeśli ma się z powodu czegoś wyrzuty sumienia, to to na pewno nie było dobre posunięcie... nie można okłamywać, przede wszystkim siebie...
MICHAŁ
20 kwietnia 2004, 07:53
Właśnie nasunęła mi się jedna myśl... Walter Alf... Musiał wybierać między Prawdą a Miłością do Ojczyzny. I wybrał Miłość. Jeżeli nie ma absolutnie nic gorszego od kłamstwa i dla Miłości nie można poświęcić Prawdy, to jest jednym z najgorszych zbrodniarzy w historii ludzkości i zasłużył na potępienie. Według Eli zresztą to ostatnie powinno go spotkać. Ale czy na pewno zrobił źle?... Według mnie wręcz przeciwnie. Tak myślę... Ale przyznaję się bez bicia, że nie czytałem lektury i może to jednak nie było do końca tak ;) Jeżeli się mylę, to niech ktoś mi to uświadomi...
19 kwietnia 2004, 20:37
dzięki za wszystkie komentarze... więc po kolei... miło mi, że się ze mną zgadzacie... michał: ja nie twierdzę, że uczucia nie są ważne... są... i to na pewno... ale czy tak zupełnie miłość można uznawać za to coś co jest najistotniejszą rzeczą?... gosia: ja nie potrafię sobie wyobrazić życia bez miłości i innych uczuć... nie potrafię i nie chcę...
MICHAŁ
19 kwietnia 2004, 19:35
i jeszcze jedno... Miłość nie przynosi złości... Przynajmniej taka idealna... Złość to reakcja na odrzucenie. I bynajmniej nieprawidłowa. Po prostu czasami zdajemy sobie sprawę z tego, że nie możemy kochać już tak, jak do tej pory. Tzn. niby możemy ale... Mniejsza z tym. Wtedy czujemy się zdołowani i w grę zaczynają wchodzić smutek, złość itd. To ostatnie na szczęście w niektórych przypadkach w ogóle nie wchodzi w grę. :) A kiedy wchodzi, to nie wypływa na pewno z Miłości. Przynajmniej w moim rozumieniu tego pojęcia...
19 kwietnia 2004, 18:41
miłości są rózne rodzaje i w sumie to każdy moze ja pojmować inaczej(grunt to spotkac kogoś dla kogo znaczy ona to samo)... ale spróbuj sobie wyobrazić życie bez jakichkolwiek uczuć a w szczególności bez miłości...
MICHAŁ
19 kwietnia 2004, 18:25
Fakt. Masz absolutną rację w ostatnim akapicie :) Jednak nadal nie zmienię poglądów w tej sprawie... Prawda jest bardzo, bardzo ważna, ale co do Miłości nie zmienię zdania. Napisałaś: „Nawet jeśli boli, to i tak jest lepsza niż życie w niepewości, kłamstwie... hmm, ja lubię wiedzieć wszystko, nawet jeśli potem jestem z tego powodu przybita, nawet jeśli mnie to dogłębnie zrani, sprawi, że już nie mam ochoty żyć...” No i właśnie. Miłość czasami boli. Nawet bardzo. Ale i tak życie, kiedy kochamy, ma jakiś sens. I takie życie będzie zawsze lepsze od kompletnego braku uczuć. Przynajmniej dla mnie. :) Zresztą... Zerknij na gg... Ciąg dalszy dla wąskiego grona wtajemniczonych... Aha.. I poza tym. Może niektórzy twierdzą tak bez zastanowienia. Może. Nie spotkałem takowych, ale może istnieją ;) Do tego w większości przypadków dochodzi się latami, a nie „bez zastanowienia”.
asia
19 kwietnia 2004, 16:03
ostatni akapit jest po prostu świetny i całkowicie się z nim zgadzam...

Dodaj komentarz