Ostatnio brak mi natchnienia/weny/czasu... Więc dzisiaj cosik Jonasza Kofty... Bardzo lubię tego poetę... To chyba ta jego prostota... Bo tego to nawet interpretować nie trzeba by zrozumieć...
Białe noce |
Czuję, że znów jestem żywy Mówię, choć wiem, słowa ranią Może przyjdzie ta chwila, W której będę szczęśliwy W ciszy przyjdzie milczenie jak anioł
Anioł czujnie nasłuchujący, Bo jak my jest tylko przybłędą Dłonią chłodną ukoi nasze czoła gorące Już nam słowa potrzebne nie będą
Taki jestem, nie umiem żyć prościej Taki jestem, nie umiem żyć śmielej Przyjdź uwolnij me myśli Od słów zbędnej mnogości Wszechwiedzący milczenia aniele
Dzięki tobie wszystko zrozumiem Będę drzewem, chmurą i skałą Skoro żyć nie potrafię, Skoro umrzeć nie umiem Pragnę, żeby nic się nie stało |
|
Uogólnienie |
Przy stoliku w knajpie, gdzieś o bladym świcie Sterany obywatel chciał dociec czym jest życie Nękany brakiem sensu powiedział sobie - kurde Choć mam poczucie klęski, nie wszystko jest absurdem W skupieniu medytował oparłszy się o blat Aż ujął w paru słowach pogląd na życie i świat:
Życie to jest butelka Tylko niemożliwie wielka | |
Dodaj komentarz