Najnowsze wpisy, strona 3


gru 18 2008 ...NIE MYŚLIMY...
Komentarze: 0

 

Jaka jest siła sprawcza wszystkich naszych czynów? Czy potrzeba działania wypływa z samej woli człowieka, czy może jej powodem jest zupełnie coś innego? Coś zupełnie od nas niezależnego? Przypadek?

            Działania ludzkie, w przeważającej większości, są naszą wolą, pomysłem, konsekwencją czegoś, co choć w pierwotnej bardzo wersji, było na początku nasze. A może tylko tak nam się wydaje, że to my kontrolujemy te procesy? No bo czy tak naprawdę do końca jesteśmy w stanie kontrolować nasze myśli i czyny nimi generowane? We śnie przecież nie myślimy [a przynajmniej na myśli nasze wpływu nie mamy], a mimo to oddychamy, wiercimy się, chrapiemy :P Jest wiele czynności niezależnych od nas samych, takich, które mózg nasz ma zakodowane, pamięta. Być może więc i same chęci i potrzeby też są zakodowane, a człowiek jedynie wybiera sposób ich zaspokojenia. A może nawet na to tak właściwie wpływu nie ma? Sam jest przekonany o swoim wielkim wkładzie we własne istnienie. Jednak człowiek, który nie myśli, też istnieje, więc samo to chyba nie jest aż takie istotne, jakim by się mogło wydawać.

            Życie, nie tylko studenckie, coraz częściej utwierdza mnie w odczuciu, że generalnie lepiej jest zbyt wiele nie myśleć, nie zastanawiać się, nie zgłębiać niepotrzebnych informacji. Zaśmiecanie naszego umysłu jest ogromną zbrodnią dla niego samego. Te kilka procent zwojów mózgowych jakie jesteśmy w stanie używać w procesach myślowych nie powinno być zbytnio forsowane:) A skoro wg encyklopedii nasz mózg jest wykorzystywany w niewielkim stopniu, no to przecież nie można tego zmieniać :P

            Człowiek - jako zwierzę - niezwykle często kieruje się instynktem. Nawet jak sam jest święcie przekonany, że coś jest dziełem jego intelektu, to tak naprawdę jest w błędzie. Tylko działania mechaniczne dają gwarancję sukcesu. Indywidualizm jest niebezpieczny, bo nie daje pewności powodzenia. Jedynym naszym zabezpieczeniem w takim przypadku jest jakże często zawodny nasz umysł i przewrotna [nie do końca poznana i zdiagnozowana] inteligencja. Czy więc na czymś takim można polegać?

ramzesik : :
gru 13 2008 ...
Komentarze: 0

czy tragizm wynika ze świadomości braku rozwiązania sprzeczności życia??...

Ponad 4 lata temu napisałam ten temat, jako plany na kolejną notkę. Wtedy niestety nie udało mi się zmierzyć z tym wątkiem. Może to dobrze. Dzięki temu miejmy nadzieję, że sztuka ta uda mi się teraz.

Wiele decyzji jakie przychodzi nam podjąć w naszym życiu wydaje się być niezwykle sprzecznych. Trudno wtedy o rozstrzygnięcie odpowiednie do problemu. Zdaje się bowiem, iż żadne nie da nam poczucia ulgi, spełnienia, zadowolenia. Dziwi wtedy nieumiejętność poradzenia sobie z wyborem, który jakże często jest trudniejszy, gdy żadna z możliwości nie wydaje się być ani dobrą, ani złą. Kiedy wszystkie alternatywy jednakowo nam nie pasują obieramy jedną, z naprawdę wielkim mozołem. Wysiłek jaki podejmujemy by rozwikłać dręczące nas problemy niejednokrotnie wydaje się nieproporcjonalny do otrzymanych efektów, które rzadko wydają się być satysfakcjonujące. Zaspokojenie i pełnię szczęścia na pewno dałaby nam perspektywa, w której nie musielibyśmy decydować o niczym. Świadomość niedoskonałości naszych poczynań, częstokroć wymuszonych, sprawia ogromny zawód, pozbawia nas szczęścia, rozstraja nasze wewnętrzne poukładanie, zmienia nasze poglądy, wdziera się do naszego serca i zostawia w nim niepewność. Tragiczne wybory jakich dokonujemy są czymś więcej niż tylko podjęciem decyzji. Sprawiają, że taka decyzja nas dotyka niezwykle boleśnie i osobiście. Rzadko się bowiem zdarzy, iżby wspomniane rozstrzygnięcie dało nam pozór dobra, jakiś pozytyw na przyszłość. Wielokrotnie w takich momentach, słowa nasze i czyny, są po prostu mniejszym złem, ciągle jednak niedoskonałością, która zmienia naszą moralność, pojmowanie świata, spojrzenie na ludzi. Sprzeczności jakich doświadczamy generują zmiany nad którymi sami nie do końca potrafimy panować. Są tym, czego nikt nie chce, a ma, i to najzupełniej wbrew własnej woli.

Jeżeli bowiem z góry wiadomo, że, co byśmy nie zrobili i jak się nie zachowali, i tak będzie źle, i tak nam to nic nie da, i tak spowoduje katastrofę, to czy łatwiej jest zrobić cokolwiek? Czy to, że wiadomo, że i tak nie jesteśmy w stanie zrobić nic dobrego, spowoduje, że będzie nam to prościej uczynić? Czy to nas usprawiedliwi? Czy w swoich oczach będziemy czuć uzasadnienie własnych działań? A może spowoduje to wewnętrzną tragedię? Gorycz, smutek, żal, niepewność, trwogę, ból, zwątpienie? Jak obronić się przez tym, czego nieuchronnie musimy, z takich czy też innych powodów, doświadczyć? Jak rozwiązać problem, który jest nierozwiązywalny? Albo inaczej: którego wszystkie rozwiązania są równie błędne i nieodpowiednie do zaistniałych okoliczności?

Trudno jednoznacznie osądzić czy nasze odczucia w takich momentach są dyktowane nieumiejętnością radzenia sobie ze sprzecznościami, i świadomością braku rozwiązania problemu, lub też braku dobrego rozwiązania. Na pewno wpływ na psychikę człowieka mają skutki, jakie jego działania powodują. Wielokrotnie wspomniane następstwa mogą przyczynić się do czegoś niezwykle tragicznego, wręcz katastrofalnego w swoich konsekwencjach. Wynik działań jest często niewspółmierny problemowi, i daje więcej złego niż sam czyn, który czasem jest bardzo niewinny, wręcz obojętny, lub nawet w pewnych konkretnych przypadkach dobry, pozytywny i przyjemny.

Jedno jest pewne, ludzkie decyzje nigdy nie będą doskonałe, a możliwości wyboru, jakie mamy rzadko są takie, jakich byśmy chcieli. Jesteśmy więc zmuszeni radzić sobie z tym co mamy. Choć więc zagubieni i zmęczeni podejmowaniem trudnych decyzji, musimy umieć być ponad nie, walczyć z ich skutkami. Aby pokonać tragizm sytuacji, dramat życia w jakim przyszło nam trwać, musimy zmierzyć się z każdym oporem jaki napotkamy. Nie możemy bowiem nigdy zapomnieć, iż byt nasz jest wart pokonania każdej rozpaczy, choćby nawet największej.

ramzesik : :
gru 11 2008 ...PLOTKA...
Komentarze: 0

Wodniki zadziwią otoczenie swoim odważnym zachowaniem. Ominą zakazy i porzucą utarte schematy, aby tylko postawić na swoim. Dopisze wam wena twórcza, nie opuści was dobry humor i powodzenie w miłości.

 

Wodniki będą ostrożne i nieufne. Możecie tropić towarzyski spisek lub przez przypadek zyskacie dostęp do poufnych informacji. W miłości bądźcie wyrozumiali! Plotki nie okażą się prawdą.

 

No trzeba przyznać, że mój horoskop wygląda iście bajecznie i zachęcająco… no i zaskakująco. Gwiazdy na nieboskłonie wiedzą chyba więcej o mnie niż ja sama. Nie powinno to jednak dziwić. W końcu z góry lepiej widać, bardziej globalnie.

Jako, że cała reszta jest w miarę zrozumiała [w końcu w moją twórczość, humor, miłość, wyrozumiałość nikt nie powinien wątpić] to zatrzymajmy się na „tajne przez poufne”. A więc spisek, zakazane informacje. A tak jednym słowem: plotka.

Plotki są interesujące z wielu przyczyn, no i chyba każdy je lubi. To taka pewna forma rozrywki. Daje niesłychanie wiele przyjemności [plotkarzom oczywiście]. Silnie oddziaływuje na społeczeństwo, w którym została zmyślnie zasiana. Jedna mała, sprytnie opowiedziana ploteczka, jedno chytre słowo potrafią zdziałać cuda. Pewnie wielu z was widziało film „Plotka”. Naginanie rzeczywistości do pasujących faktów, doszukiwanie się intryg, dopisywanie do wszystkiego teorii spiskowych, jest czymś naprawdę obecnym w życiu niemal każdego. Dlaczego? Bo jest ciekawe, pozytywnie nastraja, zaskakuje. A jeżeli owa ploteczka dotyczy stosunków towarzyskich [i nie tylko] to już na pewno znajdzie swoich gorących zwolenników i wyznawców. Wtedy to już tylko wystarczy lekko podsycić gorące słowa czynami [również gorącymi], a możemy osiągnąć niebywały efekt w postaci skandalu na miarę Lewinski&Bush. Jak niewiele potrzeba by coś niewinnego, pozbawionego podtekstów, zwykłego, zamienić w historie godne pierwszej strony w The New York Times’ie, no a już na pewno miejsca w gablotce na głównym holu uczelni…

Nie wiadomo dlaczego plotka jest tak informacjogenna. Z doświadczenia wiem, że aby się rozeszła jak dżuma, nie potrzeba naprawdę wiele. Wystarczą niewinne słowa dodane tak od niechcenia: „ale pamiętaj, to tajemnica”. Poczta pantoflowa w takim wypadku zadziała jak radio ‘wolna Europa’, a poufne wiadomości dotrą nawet do Pcimia Dolnego.

W plotce jest jednak jeszcze jedna cudowna rzecz. Mianowicie plotkę można obrócić w niesłychanie dobry żart. No i przy odrobinie zręczności oraz umiejętności manipulowania faktami, plotkarzowi w bardzo prosty sposób można utrzeć nosa:) Bo nie zawsze wszystko jest takie jakie wygląda. Pochopne osądy są zwykle bardzo zgubne, i wystarczy umieć to odpowiednio wykorzystać. Potem to już tylko wypada pławić się w rozkoszy zwycięstwa i trwać w przekonaniu, że udało się nam wszystkich przechytrzyć. Roześmiać się prosto w twarz plotkarzowi, który sądził, że udało mu się nakryć nas na zakazanej czynności lub zdemaskować nasz czyn lubieżny - „bezcenne”.

No a czasem warto owe plotki wykorzystać. No bo czy zawsze drobna pogłoska musi być tylko zwykłą bujdą? Czy plotka nie może okazać się prawdą? :D Czasem może warto by nią się stała. Bo prawdziwa plotka, to dopiero afront dla plotkarza. Największy policzek jakim można obdarzyć kogoś w momencie wygłaszania plotki, to ją potwierdzić.

Tak na serio, to w każdej plotce jest chyba odrobina wiarygodnych informacji, no albo może się stać. I to chyba też nieźle brzmi. Tak jak bajka ma to swoje małe ziarenko, tak i pogłoska często jest echem czegoś niekoniecznie wyimaginowanego. Prawda niekiedy naprawdę umie zaskoczyć. I pamiętajcie: dobra plotka nie jest zła :P

ramzesik : :
gru 06 2008 ...FACECI...
Komentarze: 0

Kim tak naprawdę jest prawdziwy mężczyzna dzisiejszych czasów? Czy jego wizerunek aż tak bardzo uległ zmianie na przestrzeni wieków jak mogłoby się wydawać? Albo inaczej zadam pytanie: czy potrzeba posiadania przez kobietę prawdziwego mężczyzny, o określonym wizerunku, jest dzisiaj tak bardzo różna od tej kiedyś? Zdaje mi się, że potrzeby kobiet są nadal takie same. To chyba głównie style panów wyewoluowały. I to jak widać, dość znacznie. Czy jednak nie wpłynęły na to same kobiety? Ich emancypatyzm? Feminizm? Jeżeli tak, to wydawać by się mogło iż same jesteśmy sobie winne. Mamy to co chciałyśmy. Ale czy na pewno? Współczesna „seksmisja” nie miała chyba na celu aż tak drastycznych przemian samczych. Oj, brzydkie troszkę słowo. Mniejsza jednak o to. Bowiem, w myśl przepisów: „nieznajomość prawa nie zwalnia z jego stosowania”, tak panowie, nawet jak mają trudniejszą drogę do przebycia to nadal powinni umieć się dostosować i być nadal aktualni, względem dzisiejszych potrzeb dam. Czyż nie? Nawet jeżeli to kobiety dzisiaj wbijają gwoździe w ściany, biegają z kilofem gdzie popadnie i przywdziewają żołnierskie mundury, to czy mężczyźni nie mogą tego robić? Czy to, że kobieta stara się być silna, niezależna, samowystarczalna, wolna, wyzwolona, oznacza, że mężczyzna takim być nie może? Może, a nawet musi. Bo kobieta, choćby nawet nie wiem jak męska być próbowała, to i tak zawsze będzie potrzebować u swego boku faceta, który gdy będzie trzeba odkręci jej słoik, otworzy przed nią drzwi, pomoże ubrać płaszcz, zdejmie z okna firanki, wyniesie śmieci, albo pomasuje jej stopy:) Dlaczego? Bo bycie dżentelmenem nigdy nie wyszło z mody. A prawdziwy mężczyzna, choć być może w dzisiejszych czasach odrobinę zagubiony i zdezorientowany przez zbytnią zniewieściałość, nie powinien jej ulegać, a tym bardziej nie wolno mu ulegać wpływom świata w jakim przyszło mu żyć. Współczesnym paniom nie potrzeba służącego, giermka, czy męskiej przyjaciółki, potrzeba kogoś zgoła innego. Faceta, mężczyzny, który będzie czuły, romantyczny, delikatny, a jednocześnie prawdziwy, nieugięty, odważny, waleczny. Bo nie jest ważne to, że większość kobiet sama potrafi zadbać o siebie i swoje potrzeby. Istotne jest to, że wszystko ma swoje granice [mniej lub bardziej wyraźne], i nawet jeżeli można je przekraczać, to tak naprawdę po co? Po co kobieta ma stawać się mężczyzną [lub jakąś jego kopią zapasową], skoro mieć mężczyznę jest o wiele praktyczniej i przyjemniej?

ramzesik : :
gru 03 2008 ...PRZYJAŹŃ MĘSKO-DAMSKA...
Komentarze: 0

Przyjaźń. Kiedyś zastanawiały mnie bardzo słowa: czy kobieta i mężczyzna mogą być prawdziwymi przyjaciółmi? Dziś wiem, że tak. Choć niekoniecznie jest to zawsze takie łatwe, proste, przyjemne i oczywiste. Częstokroć bowiem granica między przyjaźnią, a tym czymś więcej bardzo się zaciera, i w myśl mijającego czasu niemal przestaje istnieć i obowiązywać. Ale czy to zawsze źle? Generalnie wystarczy się odrobinkę bardziej pilnować i wszystko powinno być ok.:) Przynajmniej teoretycznie tak powinno być. Posiadanie w mężczyźnie oddanego przyjaciela jest naprawdę na wagę złota. Wiem to, choć może nie zawsze doceniałam. Przyjaźń sama w sobie jest piękna. Jednak gdy dotyczy osób tej samej płci to wydaje się być bardziej naturalna. Jedni nazywają to solidarnością jajników lub plemników inni swoistym braterstwem. Taka przyjaźń jest chyba łatwiejsza, bo wydaje się, że łatwiej jest zrozumieć osobę, która jest bardzo podobna do nas, a jej potrzeby i czyny bliskie naszym. Dlatego tym bardziej godna uwagi jest przyjaźń tycząca się istot tak odmiennych, których nie łączy nic fizycznego, uczuciowego, a jedynie przywiązanie, wzajemność, potrzeba zrozumienia, pomocy itd. Przyjaźń męsko-damska jest narażona na zupełnie inne przeciwności i trudności. Innym prawom podlega, i zupełnie inaczej jest rozumiana. Generalnie czym innym jest. Przyjaciel to ktoś więcej niż tylko kolega, który pożyczy ci zeszyt jak nie było cię na zajęciach. To człowiek, który wniesie cię po schodach na piąte piętro gdy będzie bolała cię noga, który będzie czuwał przy twoim łóżku gdy będziesz majaczyć w gorączce, który umyje twoje naczynia jak ty nie będziesz mieć na to czasu, który przemebluje twój pokój i będzie gotował z tobą obiad, który będzie cię budził rano byś nie zaspała na zajęcia, który odda ci swoją kanapkę gdy ty swoich zapomnisz, który przegada z tobą pół nocy gdy będzie ku temu potrzeba, który zorganizuje dla ciebie urodzinowe ciastko choćby nawet miało się składać z samych tylko krakersów, który cierpliwie zaczeka gdy będziesz myć głowę przed kolejną imprezą, który nie będzie narzekać gdy będzie z tobą czekać w poczekalni u lekarza, który nauczy cię czegoś czego sam nie umie, który odprowadzi cię zawsze do domu, który zadba by nie stało ci się nigdy nic złego, który wstawi się za tobą nie zastanawiając się czy masz rację, który nigdy w ciebie nie zwątpi, który zabierze cię na piwo, który z radością spędzi z tobą cały dzień na zakupach, który da ci nadzieję gdy jej już nie będzie, który obdarzy cię uśmiechem i przytuli gdy będzie ci naprawdę źle, który będzie zawsze gdy będziesz tego potrzebować. Oto właśnie jest przyjaciel. I nie jest dla mnie ważne czy jest to już coś więcej, czy nie. Czy to nadal zwykłe koleżeństwo, czy braterstwo, czy obcowanie, czy może jeszcze coś innego. Nie jest ważne czy ktoś będzie o to zazdrosny, tym zgorszony czy zawiedziony. Według mnie, i dla mnie, jest to jeden z największych cudów świata, tego świata. I bardzo się cieszę, że takie coś miałam i nadal mam.

ramzesik : :