Komentarze: 4
Dzisiaj tak właściwie chciałam coś napisać... Tzn. nie wiem czy chciałam, ale w każdym bądź razie, miałam w zamiarze... Jednak wątpię czy to dobry pomysł... Nie ma chyba sensu... Bo nie wiem, czy warto dalej pisać te, jak to ktoś ocenił „skrajnie pesymistyczne” notki... No ale co ja na to poradzę, że takie łostatnio mam natchnienie... Faceta i natchnienia nie zmienisz... Tak czy siak, postaram się pisać panegirycznie lub jak już kompletnie nic mi nie przyjdzie takiego do głowy [co pewnie będzie cały czas – ale miejmy nadzieję] to nie będę szrajbać w ogóle nic... Myślę, że taki układ wam przypasuje... No chyba, że się mylę??...
Hmm, ale po głębszym zastanowieniu... To ja jednak i tak coś napiszę dzisiaj...
TEMAT: ...SZAROŚĆ... –kolor jak kolor [to chyba nie jest „skrajnie pesymistyczne”?]
ANALIZA: Pytanie: Co mamy szarego??... Odpowiedź: Wszystko... Nie ma nic tylko białego lub tylko czarnego... Tak jak nie ma nic tylko czystego lub tylko brudnego; dobrego lub złego... I to w tym właśnie jest największy problem... Bo gdyby coś było tylko „+” lub tylko „-” to by się to coś zwyczajnie: jedno lubiło, drugie nie; jedno chciało, drugie nie; jedno pamiętało, drugie nie; na temat jednego rozmawiało, drugiego nie; o jednym myślało, o drugim nie; jedno wspominało z radością, drugie ze łzami; itd... Myślę, że rozumiecie co mam na myśli...
WNIOSKI: Skoro więc nie ma nic tylko pozytywnego i nic tylko negatywnego, to nie ma też tylko jednych uczuć towarzyszących takiemu czemuś... Dlatego odczuwa się w tym samym czasie, z jednakowo wielką siłą: radość i złość; szczęście i smutek; miłość i nienawiść; ufność i strach... Z tego powodu zazwyczaj nie można ocenić przewagi bieli i czerni w takich zestawieniach życiowej szarości... Z tego właśnie mój humor –jeśli mnie oczywiście rozumiecie...