Komentarze: 0
Co się tak właściwie dzieje z człowiekiem, jego myślami, uczuciami, poglądami... kiedy
zaczyna mieć... coś? kogoś? jest posiadaczem... czy szczęśliwym>?
kto go tam wie... czy nieszczęśliwym>? a bo to takie może proste by to osądzić?
Człowiek ów ma, więc po co ma niby narzekać?... po co ma sądzić że ma
źle?... skoro ma... a inni nie mają... samo to jest więc skarbem... albo
może nie... może jest utrapieniem... no ale ma... niech więc się
cieszy...
A co jeśli się nie cieszy? jeśli jest przygnębiony mimo posiadania potencjalnego źródła szczęścia? samotny pomimo obrączki na palcu? bez nadziei, choć z planami na najbliższe 100 lat?
Ale ma... więc niech nie marudzi... inni nie mają... i też żyją... więc niech żyje...
Jednak jeśli nie chce żyć?... jeśli już nie czuje potrzeby bycia?... gdy nie ma sił?
Wielu nie ma, a żyć muszą, muszą cierpieć i mieć na to siłę... więc niech żyje i cierpi i niech ma siłę, bo ma...
A więc niech ma dobrze, niech się cieszy, niech żyje... i niech ma... niech ma siłę, by mieć... bo mieć to najważniejsze w życiu...
Czy tak prosto jest mieć??
Czy tak dobrze mieć??
A może wreszcie: czy łatwo jest powiedzieć koniec, nie chcę już mieć, nie chcę cierpieć, wolę nie...
Nie... to napewno proste nie jest... ale czy prostsze?
----------------------------
wszystkim samotnym... bo nie zawsze tak łatwo jest kogoś mieć...
----------------------------
A czy przestać mieć jest prościej?... czy odczuć na własnej skórze samotność, brak posiadania jest może łatwiej? przyjemniej? mniej boleśnie? delikatniej? czulej?
Nie... bo z posiadacza, mniej lub bardziej szczęśliwego w jednej chwili staje się wyrzutkiem, starym modelem, archaiczną zabawką z dzieciństwa wrzuconą na strych, zapomnianym programem telewizyjnym z młodzieńczych lat, pożółkłą kartką papieru w notesie na samym dnie szuflady... taki ktoś się nie cieszy, nie biega w okrzykach radości po plaży, nie podskakuje na trampolinie jak mały szczeniak... po prostu nie i już... objada się raczej przed telewizorem czekoladkami z likierem, popija gorące kakao z sokiem malinowym, czytuje powieści Kinga i zadręcza się myślą o samotności... a to wszystko dlaczego?? bo nie ma... nie jest posiadaczem, więc niech przestanie czuć się jakby nim kiedykolwiek był... nie ma i nie będzie miał, więc niech przestanie... niech daruje sobie i innym to egoistyczne chcenie, tą potrzebę mienia, te bezsensowne pragnienie posiadanie czegokolwiek teraz, w przeszłości, i później... bo nie, to nie... i już... nie ma...
---------------------------------
wszystkim posiadającym... bo nie zawsze jest tak łatwo kogoś nie mieć...
---------------------------------
Samotność czasem jest jedynym rozwiązaniem... przychodzi sama z siebie, nieproszona, gruboskórna... niczym stęchlizna w wiejskim domku przy jeziorze, pojawia się znienacka i zostaje... nigdy nie wiadomo na jak długo... chyba do kolejnego malowania albo remontu...
Nie mieć, to nie zawsze najgorsze rozwiązanie... więc jeśli nie ma... to niech nie rozpacza... bo ci co mają też się nie cieszą... więc w czym, on - który nie ma, miałby być gorszy względem nich?... a może właśnie przeciwnie jest lepszy?... czy z własnego czy z innych wyboru ma to coś czego tamci nie mają... ma wolność... wolność braku posiadania... nie jest ograniczony swoim posiadaniem... i w pewnym sensie 'nie mieć' mimo obecności pewnego braku, jest pełniejsze niż 'mieć'... bo pustkę można zawsze zapełnić... przynajmniej w teorii... a pełne jest raczej ciężko opróżnić... w praktyce...
-----------------------------------
wszystkim... "mieć albo nie mieć? oto jest pytanie..."
to chyba jedna z bardziej fundamentalnych myśli dzisiejszego świata...
-----------------------------------
a czy ktoś pokusi się odpowiedzieć na to pytanie?