Komentarze: 3
Tłumaczenie mojego autorstwa, ze śląskiego na nasze… oryginał napisał jaśnie wielmożny pan Stanisław Ligoń… do tłumaczenia oczywiście dodałam coś od siebie, coby nie było, że tylko zgapiłam :D
Świnia, jako, że ma cztery nogi to należy do zwierząt. Do zwierząt należy też koń i pies, ale człowiek już nie, bo nogi ma zaledwie dwie – wniosek: człowiek to roślina. Zapuszcza korzenie, rośnie jak ma dostęp do słońca i żyje powietrzem. No ale wróćmy do świni. Świnia to jest taka maszyna co się zaczyna na przedzie dwiema dziurkami obtoczonymi mięsem, które to nazywa się ryjek. Ryjek to jest świni bardzo potrzebny, bo go wszędzie wpycha, coby coś wywąchać, a gdy już coś wywącha, to zaraz pakuje do pyska. Pysk świni składa się z zestawu zębisk, długiego jęzora, i tego co tam świnia napakuje wywąchanego. Język świni jest ściśle połączony z żołądkiem, który przyjmuje wszystko i jest przeogromny, bo każda świnia ma wielki apetyt i żre cięgiem, dlatego się nazywa świnia, jak każdy inny osobnik, który robi to samo. Całe żarcie jakie świnia w siebie wciągnie, przemienia się u niej na drodze niezwykle skomplikowanego procesu [trawienia] w salceson i kaszankę, kiszki albo żeberka, które są z tego, że świnia żre wszystko, co znajdzie na drodze swego marnego żywota.
Świnia kończy się na zadku małym ogonkiem, którym kręci na wszystkie strony, bo niczego innego robić z nim nie umie. Trudno więc powiedzieć na cóż on świni, pewnie na to samo po co człowiekowi zegarki, łańcuszki, kolczyki. Hmm, ale żeby tak na tyle. No ale nieważne. Lecim dalej. Cała świnia stoi na czterech patykach, które niektórzy bardzo hojnie nazywają nogami. Nogi u świni sięgają od góry, aż do dołu, czyli do samej ziemi. Dzięki nim świnia stoi. Bo tak by tylko lewitowała. Świnia oblepiona jest błotem, pod którym znajduje się skóra, którą świnia jest otoczona, coby się nie rozleciała.
Chłop od świni nazywa się wieprzek, który to nigdy nie wie czemu żyje, aż go nie zakatrupią. Świńska kobieta to maciora, a dziecko od świni to się nazywa prosię. Mordercą świni jest masarz tudzież rzeźnik. Od chwili, od której masarz zabije świnię, to ona już nie żyje. Jednak nie oznacza to końca świńskiego żywota. Ona żyje dzięki swoim organom, oddanym do przeszczepu [czyt. sklepu]. Oczyszczony bowiem [domestosem, płynem do mycia naczyć, lub innym szrubrem] zadek świni to się nazywa szynka, którą każdy [wielce rad] je z apetytem, jak ma na nią kaskę :). Inne kąski od świni sprzedaje masarz na mięso, dzięki któremu robi się milionerem. Do świńskich flaków wpycha masarz mięso i inne odpadki, i to się potem nazywa kiełbasa, którą to ludziska się zajadają i myślą, że jest dobra. Masarz co ją zrobił nigdy jej nie je, bo wie co do niej wepchał. I tak w parówkach lądują świńskie kłaki, w kabanosach zeluwy od butów masarza, a w krakowskiej suchej resztki świńskiego siennika. Lepsze kąski [które nie są kiełbasą] zjada masarz sam, dlatego masarz waży tyle co piętnastu urzędników, albo dwudziestu pięciu robotników razem wziętych. Świnie spotkać można w szlamie i chlewie, na pastwisku i na spacerze, na wsi i w mieście. Nasz kraj jest bardzo bogaty w świnie i mógłby dużo świń wysłać do innych krajów, jednak świnie nie chcą eksportu, bo im u nas dobrze.
Izby, w których mieszkają świnie, nigdy się nie sprząta, dlatego się nazywają chlewikami albo akademikami. Głos jaki wydobywa się ze świni jest podobny do mlaskającego albo chrapiącego człowieka, no i wtedy nie za bardzo wiadomo, kto kogo przedrzeźnia mówiąc na delikwenta świnia.
Świnie są rozmaite: kiedy ktoś jest chciwy i łakomy, to mówią na niego świnia. Jak się dziecko ubrudzi albo upaprze, to mamusia woła na niego „prosię”. Jak ktoś o swojej wierze, albo ojczyźnie źle mówi, to porządni ludzie mówią, że to jest oberświnia [wie ktoś jak to jest po naszemu? Jak tak to dajcie znać]. Jak który nie wie kim jest i się sprzeda za parę złotych, to też gadają, że jest świnia… i tak jest!