Archiwum 01 kwietnia 2004


kwi 01 2004 Bez tytułu
Komentarze: 0

Tak mnie ostatnio wzięło na zastanawianie się... I właściwie to nie wiem czy mi to coś daje czy nie... Myślałam o takich sprawach jak miłość, przyjaźń, radość, szczęście, jedność, wierność, oddanie, zdrada, ból, rozstanie, niepowodzenie, zawiść, zło, ciężar... I innych temu podobnych... I w sumie to nie doszłam do żadnych zadziwiających wniosków... Nic nowego nie odkryłam... O niczym nie dowiedziałam się niczego odkrywczego... Bo jedne z nich są dobre, inne złe... Jedne napawają dumą, inne obrzydzeniem... Jedne się pamięta do końca życia, inne chce się zapomnieć... Ooo, a propo... Dlaczego pewne rzeczy się pamięta, choć się nie chce, a o innych zapomina się pomimo tego, że wydają się najistotniejsze na świecie?... Do pewnych rzeczy, spraw się przyzwyczajamy, do innych czujemy dystans... Jeśli chodzi o to przyzwyczajenie to zawsze przyzwyczajamy się do tych wydarzeń pozytywnych... Nad tymi negatywnymi nigdy nie udaje się przejść do porządku dziennego... Choć się wie, że powinno to i tak się nie może... Podobnie jest z utratą takiego czegoś... Gdy tracimy coś pozytywnego jest nam niezmiernie przykro... Odczuwamy z tego powodu wielką pustkę... Gdy los zdejmie natomiast z nas ciężar czegoś negatywnego, natychmiast czujemy ulgę, natychmiast staramy się o takim czymś zapomnieć... To wynika właśnie ze wspomnianego przyzwyczajenia... Niby nic takiego... Ale jakie zdaje się być istotne... Ale żadko się udaje aby los obdarzył nas takim niezmiernym szczęściem i dał nam odsunąć daleko od siebie pewne negatywne zdarzenia... Wtedy staramy się do ich zaistnienia po prostu przyzwyczaić... Ale się nigdy nie udaje... Zawsze czuje się ogromny ból... On zawsze pozostaje... Nigdy nie znika... Często jednak staramy się tego nie okazywać... Pamiętać wtedy należy, że nie wtedy widzisz rozpaczy odbicie, gdy łzy rzęsiste się leją, bo nieraz w sercu łamie się życie, a jednak usta się śmieją...

ramzesik : :
kwi 01 2004 ...
Komentarze: 5

Choćby nie wiem co się robiło to i tak wcześniej czy później ujawni się najgorsza możliwość... Nigdy o niej się nie myśli... Sądzi się, że jej nie będzie... Ale i tak się pojawia... Ale to dobrze... Bo co by człowiek zrobił bez, chociaż jednej takiej chwili... Byłoby nudno i monotonnie... Czyż nie?? A może się mylę... Ale w tym wszystkim najgorsze jest to, że wszystko co idzie źle, na początku sprawia wrażenie, że idzie dobrze... Wtedy pojawiają się jedynie drobne wątpliwości... Wystarczy, że zaistnieją jeden tylko raz, a zostają na zawsze... Później nigdy już nie jest się niczego pewnym... Nawet prawda wydaje się fałszem... Jednak pomimo tego, i tak człowiek wierzy, że może mu się udać... Ale zanim nastąpi poprawa będzie jeszcze gorzej... Zresztą skąd wiadomo, że nastąpi poprawa?? Zawsze zakładamy, że powinno być lepiej... Nie bierzemy jednak pod uwagę tego, że to co jest teraz może być właśnie tym lepszym... Bo w życiu tak to już jest... Nic nie jest przesądzone, nic nie jest pewne, nic nie jest normalne i zwykłe... Jednak ma też do siebie to, że nie możesz w nim wygrać, zremisować lub choć się wycofać z gry... Mimo tego, każdy ma na nie jakiś tam swój sposób, zasadę, regułę... Każdy z takich planów jest niewykonalny... Nawet gdy ma 100% szansę powodzenia, to i tak wydarzy się coś takiego co wszystkie zamierzenia przerwie... Skąd więc powiedzenie: zawsze jest jakieś wyjście??

ramzesik : :
kwi 01 2004 ...
Komentarze: 8

Podobno przeciwności losu nie wzmacniają charakteru, lecz go zdradzają... Ciekawe więc co o człowieku może powiedzieć jego zachowanie się w pewnych sytuacjach... Czy faktycznie zdarzenia obecne w życiu na niego nie wpływają... Czy rzeczywiście świat nie „szlifuje charakteru”, a może nasz charakter to tylko złudzenie... Może tak na prawdę żadne nasze zachowanie nie jest mu podporządkowane... Być może nie można przewidzieć właściwej każdemu człowiekowi reakcji... Być może...

ramzesik : :